Drugi surrealistyczny sonet drogi
Dodane przez Krzysztof Bencal dnia 24.01.2010 11:00
I znowu odmówiłem sobie posłuszeństwa.
Nadzieja holuje mnie przez jakie¶ pustkowie.
Trochę się trzęsę na tych mydlanych wybojach.
Pękaj± księżyce, słońca, korony z cierni

i zapasowe oponki w kuchni mej matki.
To jest rajd operowy, nie rajd Paryż - Dakar.
Za dużo odcinków, by móc mierzyć się z czasem.
I nazad rozumuję jak Villon François:

dla mnie warsztatem naprawczym jest złomowisko.
Tak więc Senegal. Tak więc z zup± błyskawiczn±
jest podobnie jak z Jezusem: radz± j± przykryć

i pozostawić na trzy minuty. Dla mnie goj
to dym z każdej potrawy domowej roboty.
Tak więc pył wulkaniczny. A jednak hula-hoop.

2006