EGZOTYKA; ANTANANARIVO 1938
Dodane przez kabekadze dnia 08.01.2010 17:34
Kupię sobie slonia
I dzikiego konia,
Albo jest kolonia,
Albo nie ma jej.
(Polska piosenka "Madagaskar")
Idziemy na rynek, by pytać o cenę
i jedno wchodzi w drugie, choć nie seksualnie.
Nikt nie zyskuje, nie traci energii.
Zaraz po monachium, z wygnania
zwieziono sproszkowana królową.
Tam; niby - pokój świeżo upieczony
na średniowieczną "wieczystość".
Tu; zabiegi o łaskę tubylców.
jakby w przewidywaniu zwiększonego
popytu na mięso armatnie.
(Metropolie się zawsze dźgały koloniami).
Kupujemy ręcznie haftowany obrus
i parę makatek, chociaż nie wiadomo,
czy tkały je makaki, czy ludzie
z płaskowyżu.
Monarchowie są tańsi, przydatni pod każdą
postacią do patriotycznych celów.
Gorąco, roje owadów, rytm bębnów
naciera, wywołując radość Malgaszy
smętek skrzypiec.
Ary nihira aho.
Śladami przodków urna wędruje
do panteonu Rova.
Dwunastoletnia protestantka, wprawiona
w sztukę turniejów muzyki, zagadek,
biegła w składaniu haintemy,
dostrzega angielskie mundury
i brak gubernatora w licznych komnatach pałacu.
Sama też marzy o roju adoratorów,
przecież rzemiosło poezji to zamglona przyszłość,
często kojarzona z tęczą.