Z pamiętnika wariata
Dodane przez Wild_child dnia 04.04.2007 06:31
Dziś dzień słoneczny,
aczkolwiek znów bolesny.
Już nie wiem jak się tu dostałem,
czy być może w tym szpitalu się urodziłem.
Kaftan jest tak ciasny,
że pęta moje myśli.
Łóżko tak twarde,
że miażdży marzenia.
Wokół zezwierzęcenie i chora cisza.
Czasem tylko słyszę bezszelestne kroki.
Potem sterta chemicznych świństw
co uzbrajają w skrzydła bezwładnej nieświadomości.
Brama do koszmarów stoi otworem.
Wchodzi lekarz i kopie skórzanym butem,
a później delikatne dłonie pielęgniarki
zapinające pasy i zamykające drzwi do izolatki.
Bestie...
A to mnie nazywają wariatem