ZA SOCZEWKĄ OGNISK
Dodane przez timbuku dnia 16.11.2009 13:36
Skromna i nieszczęśliwa, bo ogłuchła za młodu panna,
Henrietta Swan Leavitt badała cierpliwie gwiazdy zmienne na kliszach obserwatorium harwardzkiego
(Andrzej Kajetan Wróblewski)
henrietta córa wyklętych anglików
zrodzona z rozgwiazdy i odległych mgławic
od dnia poczęcia cierpiąc na alergię zgiełku
raz w roku w święto dziękczynienia
wyciągała psalmy z sejfu ukrytego za uchem
jeszcze zdziwiona rozpaczą ślepej żaby
że jej oko nigdy ze wzruszenia nie drga
w kościelnym chórze wśród mimów i magów
śpiewała kreśląc esy floresy w powietrzu
partyturę światła spływającego z cefeid
w subtelność własnej mowy ciała
a może tak kruszeje światłość między granicami
jakby ktoś rozcinał martwiejący bezgłos
na dwie pełznące części
gdzieś za soczewką ognisk dawno sczezła radość
z odkrywania szczelin a słońce nadal malało
w wielopalczastych dłoniach zamierały dźwięki
oglądając perseidy spadające w pociemniałe śniegi
myślę wciąż o brzydocie błądzącej łabędzicy
pośród chłodu porzuconej bieli prześcieradeł
i widzę jak nad oceanem zbiera wątłe wiązki światła
z zapomnianych piktogramów niczym dymne szkiełka
więc nie wiem jak to jest w dniu umierania
gdy po raz pierwszy dźwięczność rozsadza jałowe ucho
wytchnienie to czy ulga echa między galaktykami
albo zaledwie westchnienie wiatru pod kamieniem
tak szybko zasycha samotność w otchłani