Gównem Eugeniusza pobawię się przy ogarku
Dodane przez Krzysztof Bencal dnia 07.11.2009 05:01
Już wiosna, Tkaczyszynie, wciąż mam wszystko
w dupie. Który zrozumiał, że jest niczym, kupił marynarkę
i co rano sam wyciera nóż o skibę. Owym palcem,
którym pisałem na piasku, kobieta zatkała od spodu rowek
w klepsydrze. Jeżeli istotnie najbliżej tego, czym jestem,
czarnoskóry Arab siedzi na wielbłądzie, upadek Ikara będzie
podobny wyprostowanym plecom. Skończyły się te mroźne dni,
kiedy ciepło stworzone z kilku żeber, zdejmowało ze mnie golf.
Znów coraz później zszywam ciemną nicią zasłonę i coraz rzadziej
odzywam się w języku chamów, bo podczas gdy wszystko wyrasta
z ziemi jak dzieci z ubrań, należy powiadać to, o czym się nie ma
zielonego pojęcia. To mędrcy ze wschodu zasłaniają plecy szeryfa.
Western sylwestra, jego strzelaniny. I biała krew zamiast dymu. Ale to
dopiero wiosna, Tkaczyszynie, nie opustoszał lazaret w zębie Chopina,
nie krucyfiks wisi na gwoździu, nie
horyzont jest przyklejony i przybity.
marzec 2007