Miś i małgośka
Dodane przez Idzi dnia 19.10.2009 05:42
Żar kapie z nieba jak syrop z klonów,
Wszystko co żywe, ukrywa się w cieniu.

Wyciągam spod tarasu małgośkę,
Odmierzam miarkę benzyny.
"Misiu, ja nie jestem Behemot
I za jedną szklankę nie pracuję.
A jeszcze to szarpanie za warkocz".
Dolewam drugą, niech ma, taki upał.

Pociągam za warkocz, zaskakuje,
Zaraz jednak zadławia się trawą.
"Misiu, w taki upał nie dam rady".
Wpycham ją do dziurawego cienia pod gruszą,
Sam kładę się obok na trawie.

Sięgam ręką po dużą,
Jak odwrócony biust,
Soczystą, zieloną jeszcze gruszkę.
"Misiu, nie wolno, ona niedojrzała,
Nie gotowa jeszcze."

Spostrzegam na kłosie babki
Szarego konika polnego.
Poruszam trawą,
Spod odwłoku konika po łodyżce
Spływa brązowa kropla.
Chyba się zesrał.

"Misiu, pamiętasz wieżę Eiffla?
Dlaczego ściągnąłeś żonie
Frotki z włosów i założyłeś na nogawki,
Kiedy Algierczycy zaczęli się przepychać
Na trzecim tarasie widokowym?"

Nagle, dotkliwe ukłucie w pośladek.
Wkładam rękę w spodnie i wyciągam
Malutką czerwoną mrówkę
I chcę ją rozgnieść w palcach.

"Misiu, nie wolno, wtargnąłeś w jej mrowisko
I zostałeś za to ukarany."
Ale mrowisko jest na moim terenie.
"W takim razie to ona wtargnęła na twój teren,
Ukarz ją za to".
No przecież chciałem.
"Nie tak, adekwatnie."
To znaczy?
"Ugryź ją w dupę."

Zrywam źdźbło trawy, żeby na nim
Wynieść mrówkę za ogrodzenie,
Ale widzę na jego brzegu
Skorka z olbrzymim sekatorem.
Małgośka, wiejemy, krzyczę.

Czuję niedwuznaczny dotyk.
"Misiu, odkładamy już książeczki
I gasimy światełko"...