tryptyk jesienny
Dodane przez bodek dnia 03.10.2009 07:36
Korona z jarzębiny

podążałem do domu znużony pracą
szarą ulicą w czerwieni zachód
w warkocie ludzkiej strefy
smogu znieczulicy

uniosłem ciężkie znoju powieki
wokoło się rozejrzałem

a tu swawolna jesień oko puściła

bordowo żółte w zieleni poświacie
ostatnie jasne życia promienie
mrugały kolorowe zajączki
na skrzydłach owadów

szumny orzech i dumny kasztanowiec
smukli chependelsi przyrody
zrzucali kolorowe pocałunki
zdradzonej natury

nawet bladolica brzózka oddała wiatru
większą część swojej garderoby
poszybowały strzępy tiuli
w locie pajęczyną łączone

zanurzyłem swoje zmęczone ciało
w szelestu zwiewnej masie

drzewa snuły orzeźwiającym tonem
wachlarzem zapachu utkanym
kołysanką babci zaszumiały
dzieciństwa melodią

a ja płynę kolorowym szelestu nurtem
z wypchanymi słońcem kieszeniami

żongluje brązowymi kasztanami jarzębinowej koronie
orzechami przegryzając
jestem pełen rozkoszy

podzielę się z tobą
gdy tylko wrócę


jarzębinowa pani

po dzisiejszym spacerze przepełniony byłem jesienią
uśmiechałem się do każdego promyka słońca

wplątanego w fantazyjnie potargane włosy
załamywały się wpadając przez okno
zajączki świetlane grające na liściach
lśniące na jej boskim ciele

a ona mimo upojnych igraszek nocy

mrucząc wyciągała smukłe dłonie
po dokładkę nieskończoności

potem w tańcu zawirowała po gwiaździstym niebie
podskakując w rytmie korali kastanietów
zaglądając księżycowi prosto w oczy
wyginała smukłą kibić pnia

tęsknymi ramionami liśćmi utrefionymi
wachlowała chmurką kłębiastą

przy słowika trelach mruczandem wtórując
żałosnemu wyciu wilka płaczu puszczyka
szumem wiatru eksplodując szelestem
po melancholii ulewy łez księżyca

pani jesienna zapadnie w drzemkę uczuć
na kolorowej pościeli puchowej
szumiących gajów leśnej kniei



Koronacja

w oparach tajemnej mgły z czeluści ziemi
zrodzonej w zakamarkach mózgu

w blasku wynurzyła się zmysłowa pani
przystrojona liśćmi różnokolorowymi
gałęzie drzew i trawy ziemi
czerwienią się skrzyły

płatki różane rozsypane przez bliźniacze elfy

rozwinęły szelestu wzorzysty kobierzec
barwami budzącymi niebiańską tęcze
jakby w zamorskich krainach utkany
lecz swojskimi klimaty pachnący

naszyjnik miała z pereł jarzębinowych
na witki wierzbiny nanizanych

rozszczebiotało się ptactwo w gęstwinie
wydało peany na cześć bogini
i zawirowało w zachód słońca
nad fioletowe wrzosowisko


a ona swoją smukłą dłonią wzięła
czerwienią kuszące jabłko
w drugiej dzierżyła zwój
z poezją jesienną

królowa nasza z dynastii Pór Roku