Praska rapsodia (Karolinie Białasik)
Dodane przez mauricjo dnia 27.09.2009 17:27
Obraz dnia się rozmywa, budujmy harmonię
W budżecie duszy deficyt... Lecz chyba nie pora
Odgrywać tu teatr jednego aktora
Reżyser pijany, trzęsą mu się dłonie

Przez sen widziałem, do boju szli młodzi, powoli
Wyszli z okopów.. En avant... Błękit mundurów i
Trąbki skowyt. Wiesz przecież. Pamiętasz.

Nawet lubiłem grany przez Ciebie czeski film
Który kończysz gdzieś pomiędzy Pilznem a
Ołomuńcem. Pozdrów świętego Jana Sarkandra
Szepnij: Bytko ne bytko oto je pytanko
Ja na to: Buty ne buty ce je pytannie

Już się nie zrozumiemy: tak, wzrusz ramionami
Szkoda, że już nie piszesz wierszy coś w
Tobie zagasło o ile ciemność może zagasnąć
Twoje wiersze takie były - jak kolczaste źródło

Może lepiej Ci bez nich. Nie rozbijaj praskiego
Szkła. Uśmiechnij się. Mam dobrą pamięć

Miller podpisywał traktat akcesyjny
A my robiliśmy found poetry w sklepie
Którego już nie ma... Oboje kochaliśmy

Młodą Polskę i legendy oboje nie
Wiedzieliśmy co to limba

Pamiętam Twój kciuk uniesiony w górę
Drogowskaz pierwszego dobrego wiersza

Przypominam sobie jak grałaś martwą królewnę
W niedbałej pozie leżąc na sofie

Teraz tylko pergamin, piwo w Karlowych Warach
(wybacz stereotyp) nowe szpilki Raspiniego
(lubiłaś, pamiętam) i zwiększający się dystans

poslednij poezd ujeżdżaet w Pragu