list do Agnieszki
Dodane przez kalina kowalska dnia 27.09.2009 12:03
Nie pisałam, bo odkąd stałaś się kobietą trudną
moje słowa są jak ryż dla nowożeńców. Sypią się,
zostawiają ślady na jego nieskazitelnej czerni. Jest taka
czerń, z którą się nie dyskutuje nawet korespondencyjnie.
Tego lata nadarzyła się
świetna okazja żeby nie pisać. Dobre, oszczędne lato.
Pod koniec czerwca Krysi umarło serce. Nie miała
w plecaku drugiego. Chodzi teraz z dziurą pod lewym płucem
- zapada się, ale przecież trzeba oddychać. Jest taki oddech,
z którym się nie dyskutuje.
W lipcu padało. Zauważyłam, że zgoda na deszcz uspokaja.
Urosłam bujna i zielona i można po mnie teraz chodzić
boso aż do późnej jesieni. Co potem - nie wiem. Jest takie
nie wiem, które się bierze pod rękę na poobiednim spacerze
w niedzielę. Zwyczajnie. W wyprasowanych spodniach, w koszulce
pod szyjkę, pobożnie. Nikt się nie ogląda. Noce są chłodne
od połowy sierpnia. Czuję wzbierający we mnie sen i jestem gotowa
wypowiedzieć jak Luther King: I have a dream. Jest taki dream,
z którym się nie dyskutuje. Jest i będzie. Jak dzień.
Obudzi się przede mną i zaśnie po mnie. Będę rodziła mu dzieci.