Lot do wolności
Dodane przez stanley dnia 09.08.2009 13:13
Jak dziki zwierz przyszło nieszczęście do człowieka
I zatopiło weń fatalne oczy
... (...)
Cyprian Norwid

Echa otchłani.

Autobus mija uniwersytet. Horyzont czerwonych
dachów przypomina łańcuch górski, leśny zapach
świerków, stromo opadającą ścieżkę usłaną igliwiem.

Patrzy na kroki koleżanki, pragnie ostrzec, nie zdąży.
Odżyła w pamięci, pełna uśmiechu i szczęścia.


Siła duszy tkwi w oczach.

Ciemnozielonej lekkiej sukience zielone oczy wydają się
jaśniejsze, w pochylonym lustrze włosami dotyka żyrandola.
Jest piękna, niepospolita, zakochana.

Czuje ciepły oddech, oczy przysłania mgła, oddaje się,
patrząc w sufit, oczekuje chwili, aby wydać krzyk
zadowolenia, kuglarski orgazm.

Trzask topniejącego lodu, zapach alkoholu, wyrwa
w rozmyślaniach. Przegląda się, pragnie dostrzec ślad
radości, widzi złość i upodlenie. Posągowe spojrzenie,
wyreżyserowane ruchy, wyciągnięta ręka. Powiedział - dziękuję.


Nadzieja ma skrzydła.

Pulsuje łoskot miasta. Zwiewny gmach wznosi się
do nieba. Hol, schody, dach. Zamyka oczy.

Ostatnie promienie oświetlają korony gór. Zapach
świerków, strumyk uderza o skały, znika, wyłania się
niżej spieniony, stromo opadająca ścieżka usłana igliwiem,
na której łatwo się pośliznąć.