tryptyk opowieści emigrantów
Dodane przez Madoo dnia 06.05.2009 15:11

I
jego babka

dźwigał ją na własnym karku, jak przysłowiową
kulę u nogi, a jej słowa kuły jak ciernie
z Chrystusowej korony. Kiedyś za młodu
łamała miotły na plecach wnuczek, które łzami
zmywały na wsi ceglana podłogę, a tu

w Massachusetts zbierała puszki
pod Wal Mart, aby wysłać $
do Kujawsko-Pomorskiego, może to będzie
zapłatą za stare grzechy. Umarła już w kraju
zamknięta na klucz, samotnie w pokoju.

II
czyjaś córka

w ojczyźnie był inżynierem, tu nocami ciężko pracował w szpitalnej
pralni, co znalazł w brudnych prześcieradłach i poszewkach
od razu wysyłał jedynej latorośli. Pewnego wieczoru Portorykanie
podłożyli koronkowe majteczki, w kroku wysmarowane
szklaną watą. Ten Eden szybko się skończył, miesiąc później
zrezygnował z pracy i darmowych owoców, które czasami
wypadały z pomiędzy nawału zakrwawionej pościeli.

III

coś za coś

tak cholernie chciał mieć dobre auto z klimatyzacją
i ogrzewanymi siedzeniami. Przy świetle wschodzącego słońca
usunęli mu nerkę za 60 tys. $, po paru miesiącach wylądował
pośród wysokich palm. Teraz siedzi w cieniu otępiały, ślina
ścieka, jak w zepsutym kranie, przypięty pasami do wózka

blask świateł i świecidełek z tych Jaguarów, Lexusów
i Rolls Royceów tańczą przed oczami, a jemu
jest już mu zupełnie obojętnie, że przyjaciel sprzedał
swoja nerkę, za 90 tys. $ i na pewno jeździ lepszym "wózkiem".