Baśni z końca poezji głoszonego rankiem w kaplicy
Dodane przez krwawygrzes dnia 06.05.2009 12:56
wszyscy mnisi górskich klasztorów w bejsbolowych czapkach
jeden wielki skansen pełen baniek mydlanych i wiatru
słyszysz jak śpiewają zastępy świętych i nalanych twarzy
mecz o własną duszę z sobą samym i pustymi trybunami

jeden wielki skansen pełen baniek mydlanych i wiatru
przywołanych przez dziecko - trzymam je mocno za włosy
mecz o własną duszę z sobą samym i pustymi trybunami
chciało być nieśmiertelne mieć złego bliźniaka: jing i jang

- przywołane przez dziecko - trzymam je mocno za włosy
a ono krzyczy do was: usiądźcie wygodnie na krzesłach
chciało być nieśmiertelne mieć złego bliźniaka: jing i jang
i toczyć bój o prawdę taki mecz kosmiczny i kosmaty Chrystus

a On krzyczy do was: usiądźcie wygodnie na krzesłach
patrzcie jak z magicznych znaków wypływają do was światy
i toczą bój o prawdę taki mecz kosmiczny i kosmaty diabeł
za włosy trzymam go już tylko by nie złączył się z przepaścią

patrzcie jak z magicznych znaków wypływają do was światy
słyszysz jak śpiewają zastępy świętych i nalanych twarzy
za włosy trzymam ich już tylko a oni łączą się z przepaścią
wszyscy mnisi górskich klasztorów w bejsbolowych czapkach