Gdy dyktowałem elegię...
Dodane przez krwawygrzes dnia 29.04.2009 15:21
Wieszaki mojego pokoju utworzyły stado,
Powietrze rzęzi od ich natrętnej obecności,
odkształcają podłogę zwisając spod sufitu.
Zdjąłem z siebie skórę i zawiesiłem starannie,
dalej odwiesiłem oczy, uszy, mięśnie, włosy
- zostawiłem tylko paznokcie, by nie czuć się
nagim.
Powietrze rzęzi od ich niezadowolenia,
czekają aż odwieszę kości policzkowe.
Chodziłem po domu otwierając wszystkie drzwi:
odkręcałem słoiki i butelki, roztwarłem skrzynie
obrałem wszystkie owoce wciąż próbując zawładnąć
ich dziką rządzą.
Czekają aż przestanę,
aż zawieszę wszystkie myśli o zwyczajności,
odetnę ostatnią pępowinę łączącą moje życie
z prześcieradłem.