Martwa Natura (3)
Dodane przez Jerzy Beniamin Zimny dnia 26.04.2009 13:17
Oddasz swoje serce; kawałek wypalonej cegły
w piekle, z ciepłem jeszcze samego zła, samego
we wszelkich pojęciach, z twarzą do odkrycia.
Bo nie ma dotąd imienia twój strach, milczysz
w uśmiechu, śmiejesz się w rozpaczy, otwierasz
usta. Z powietrza, drobiny siarki są jak czerwone
krwinki. Białym przeczą i wyginają twój krzyż;
kręgosłup, bujne lędźwie i stygnie lawa w oczach.
Brzmi metal, grzęźnie w maswerkach. Klucze na
kołku, jeden jest jak wskazujący palec z oczkiem
rubinowym. Byłeś sam szlifem diamentu i węgla.
Względem swoich rzeczy, względem siebie winny.
Miłość, miłość. Słowo to, czy zapomniane
wiersze, pisane nienazwaną nocą, koniecznie
ciemną i bez rąk, długą może tylko tak widoczną
znad stołu, spod pióra i zamkniętych oczu.
Pisałem a niosła mnie chmura czarna i gęsta.
Kłębiące się myśli, przytłumione zmysły, lęk
jak był przy mnie, wtedy wiersze miały plecy.
Pochylony szedłem światu spojrzeć w oczy, w
dalekie a jednak bliskie, ostatnie uroki życia.
Finał czy puenta, same się wymyślą. Pogubią
w twoich oczach resztki wiatru, może deszczu.
Początek łzy jest w sercu, a łkanie to rytm tego
wiersza, pod kopytami suszy iskry i roznosi nocą.
23.04.2009 (Jerzego)