Zwrotnik Skorpiona (8)
Dodane przez Jerzy Beniamin Zimny dnia 15.03.2009 14:11
Gdzie w odług to puszczają słowa
od stylowości własne strzegąc
- w tym się rozpatrzę stąd zasięgnę




Cóż, można pisać i nie mieć pisania, jak kobietę
mieć, zanim przyjdzie, Czy w ogóle przyjdzie?

Wiersz na zesłaniu, w okowach jeszcze i przeklęty.
Przez tryby pojęć, brudzisz sobie rękę, wertując
pomysły na krew. Próbujesz swych sił z podnietą.

Odjeżdża na wariata, sama ochota, a głód syci się
głupotą. Nie oglądaj, bo to grzech. Mieć jeszcze
wyłupiaste oczy na rozbieranie ze słów. Kiedy mam
zgryz, i jeszcze zgagę, piszę do was rumieńce, a
wstyd jest wasz. Budzę się przeludniony we śnie.



Jesteś poetą, synem z grzebieniem i harmonijką
ustną. Szelki wyrugowały pasek, koszula ma smak
skóry, niewiedza jakaś w komórkach gmatwa język
i nic się nie mieści w głowie oprócz snu. Przy goleniu
odgłosy cieni krzaczastych, bukowina zamiast brody.

Zaczyna się dzień rozcięciem skóry. Ma poecie dalej
wszystko krwawić, przepieprzać w piegach i dusić
w płucach. Ma rozbiegać oczy. Widzące słońce jest
w ślepym, czarne. Buja się przeznaczenie na grzbiecie.
I poeta wychodzi z tupetu. Jest połowa zaklęcia, a on
z tępym nożem. Trzeba wstawać mówi matka, są tutaj
węże i rozdział z drewutni. Małe przebiegi w snach.

12.03.2009