DOM PETRARKI W AREZZO
Dodane przez kabekadze dnia 28.02.2009 19:41
Nie dają tutaj wina.
Pić też nie wolno,
więc nie ma wolności.
Kustosz gestykuluje, a powinien
wyglądać jak zasuszony liść
z panieńskiego pamiętnika.
Obcesowo spytałam go czy ma kochankę.
Spojrzał złowrogo
No;dowe cze la tua molje?
Japońce niezłomnie robią zdjęcia.
Pewno mają nadzieję, że przy wywołaniu
zjawi się duch Petrarki, układając
na poczekaniu sonet z klocków lego.
Tymczasem - jak pisał pewien filozof;
"Duch jest wrogiem duszy".
I może dlatego wyglądają
jak automaty do pstrykania.
W sąsiednim domu, koło którego
musiał codziennie przechodzić Petrarka,
ktoś bije żonę.
Przedwcześnie ale zasłużenie; słychać
bowiem obelgę, brzmiącą śpiewnie
jak wyznanie winy;
"kor-nuto,kor-nuto"
Postanawiam wyuczyć się języka gestów.
Udając, że szukam przewodnika,
wprawnym gestem sięgam do plecaka.
Wyciągam "Italian without words".
Jest wreszcie odpowiedni znak na "cornuto"
i uwaga "too offensive".
Bravo! Terrific! Great!
Odtwarzam ten znak naprzeciw kustosza.
Zostaję wypędzona z "domu miłości".
Wrócę tu jeszcze
jak zmieni się obsada
albo zwyczaje.