Sen letniej nocy
Dodane przez jacekjozefczyk dnia 06.02.2009 19:36
Deszczowy las połączył nas
pod meksykańskim Guaros.
Poznałem tam najsłodszą z dam -
tancerkę z Queretaro.
W zmysłowej grze poiła mnie
perełką wśród win świetnych.
Ja - niczym kot - płoszyłem w lot
kolibry z jej sekretnych
miejsc. Potem szał splecionych ciał,
szeptała do mnie czule:
"I love you Jack", gdy ja - jak w stek -
drwem prałem w tarantule.
Tak szliśmy w tan, dopóki dzban
rozkoszy się nie przelał.
Wówczas red-róż jej cudnych ust
zmatowiał i spopielał.
"Ann, co ci jest? Zrób jakiś gest,
odpowiedz, nie bądź taka,"
błagałem. Wtem! Dzielonym tchem
szepnęła: "Ża - ra - ra - ka."
W apteczce - pic, nie było nic
prócz puszki piwa Qatra,
gdy dziewczę - pech! - traciło dech,
jak piękna Kleopatra.
Drę się jak czub - widząc już grób,
a wokół dżungla głucha.
Wygrałem los, bo swojski głos
wtórował mi do ucha:
"Obudź się, wstań! Zamiana pań,
dość mam twojego krzyku."
(To Myszki ton - najlepszej z żon.)
"Zapomnij o Meksyku!"


Gorącym zwolennikom rymów gramatycznych
i ludziom karnawałowo nakręconym - dedykuję.