W drodze dziedziczenia
Dodane przez reteska dnia 24.01.2009 14:46
Fakty są skromne, reszty trzeba szukać. Dachówka
z kościoła, w którym brali ślub, wymieniła strzechę
i chata od razu zaczęła wyglądać porządniej, pomimo
okien (nazwać je okienkami byłoby wielką przesadą):
sześć lilipucich szybek w oheblowanym z grubsza
drewnie, solidny parapet, pelargonie. Mania
hoduje najczerwieńsze. Wieczorami siada z mężem
w czereśniowym sadzie, patrzą na płomyki, czekają
na cud. Baćko Michał (sto lat później prawnuk
poniesie to imię) zwołuje na pacierz i mamrocze:
kaliści bydymy wieczerać. Kożuch nosi
nawet w największy skwar; zimno przeżera kości,
chociaż mieszka w głowie (na wsi powtarzają,
że nie odzyskał ciepła, odkąd stracił żonę).
Nocami zrywa się z przekleństwem: Chaj na jich
Boh ciomnuju imhłu naśle! Codziennie
budzi świt śpiewem godzinek.