Jarocin. Dzień drugi. Namiot.
Dodane przez Franko dnia 22.01.2009 21:10
Szaman ogłosił rozejm i podał mi wodną fajkę.
Nie potrafię palić wody. Mogę ją gotować,
przenosić w sobie, pluć. Nauczył mnie
jak używać płuc i robić znaki dymne. Chwilę później
namiot opanowały przeźroczyste ameby. Powiedział:
"Bądź w każdym razie, choćby z ziemi wyrosły ręce
bez owoców i liści a drogę kadrowały klatki filmowe.
W piersi noś to samo serce, na języku węża
a w kieszeni trzymaj nóż - w razie gdyby zawiodły cię
powyższe wskazówki."

W moich dłoniach spał czarno-biały kot. Ciężko zniosłem
ślinę ssaka na kciuku. Opuszczając namiot prosiłem
szamana: "Powiedz kobietom, że wychodzę. Szesnasta,
to pora łowów. Mam coś na oku. Chcę się temu przyjrzeć
i zabić. Chcę zabić, choćbym później musiał
kopać sobie dół." Nie uszedłem z życiem
dalej, jak dwie stopy.