Bajka o pierwszym śniegu
Dodane przez Miranda Noname dnia 08.12.2008 15:50
chłopiec wygląda nocy. od świtu do zmroku, 
zanim ostatni promień zniknie, niecierpliwie, 
czeka aż przyjdzie ciemność, pogasi obłoki 
i uciszy powietrze. za nim się kołysze 
anioł z dziurawą głową przewleczoną nitką. 
przesłona już się skręca, zapada szarówka - 
od góry po horyzont granat spływa szybko. 
chłopiec trzyma styropian. anioł w igły umknął. 
worek się nie zapełnia, bo w zbyt luźnym splocie 
trudno wytrwać, choć palce bezustannie skubią, 
żłobią w kulkach księżyce zbyt długim paznokciem, 
nieco brudnym. gra ogień. anioł głosi cuda. 
maluch włazi na lampę, mrok udaje olej. 
tasiemka w palcach skwierczy jak świąteczna ryba. 
sczerwieniały policzki przebarwione mrozem. 
ziąb się wdziera za kołnierz, święto chowa w szyldach. 
grzeją żywym płomieniem uliczne księżyce 
brzmią fałszywe kolędy - śpiewy niesłowicze. 
*** 
wiatr rozkołysał wiotkie worki na latarniach, 
światło wbijało zęby w nazbyt szczelne dziury. 
ulica jest tak gładka, kusząco zmywalna 
wobec tłustej ciemności. chłopiec oczy mruży. 
kulki spadają cicho na zeschłe gazety - 
sierpniowe listy, żale, niepotrzebne bzdety.