PANI MICHAŁOWSKA
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00



Pani Michałowska umarła we wtorek.
Nad ranem znaleźli trupa, nad ranem.

Jej pończocha wisiała za oknem, podarta
i zacerowana, i znowu podarta – wzory
skłębionych myśli odciśnięte w powietrzu.

Kiedy ją wynosili, pies zawył i kawa
wylała się na obrus. Z okrutnej sierści
jest ten świat utkany. Taka myśl krążyła
jak mucha nad kanapką, w czaszce pustej,
białej, przesiąkniętej pleśnią.

Potem prześcieradło wdarło się na pierwszy plan.
Zagrało scenę z wiatrem, sznurkiem, z upadkiem
na ziemię. Już wieczorem było szmatą
i następnego ranka nie istniało.

Rozdzielone na włókna,
przyczepione do drutów, do drzew
których gałęzie sięgają aż tu, wysoko,
do pokoju gdzie ona umarła, we wtorek,
nad ranem, podobno przed czwartą.