Schizofrenia-bis
Dodane przez Ryszard Brylewicz dnia 20.11.2008 22:26
za owalnym oknem świat tonie
w jadowicie zielonej mgle
ryk silników jest ogłuszający
żołądek podchodzi do gardła
wyskakuję przez drzwi bagażowe
wprost na tor pod pędzący pociąg
zgrzyt metalu snop iskier
jak pienie wyglądają sztuczne ognie
gdy tak stoję na rogu ulicy
nieznajomego miasta
którego już gdzieś widziałem
muszę zadzwonić do żony
obiecałem telefonu nie ma
przechodzę na drugą stronę ulicy
pędzę stojąc w miejscu
druga strona ulicy ciągle się oddala
jest budka wielka zakurzona szyba
za szybą blade oblicze ojca w trumnie
ma na sobie mój ulubiony garnitur
otwieram drzwi wchodzę do korytarzu
bez ścian słyszę głos matki za białością
robię krok i wylatuję koszącym lotem
z chmur szarych brudnych szmat
cholera, znowu te druty wysokiego napięcia
rozpaczliwie macham ociężałymi ramionami
aby tylko dolecieć na dach tamtego wieżowca
potem zeskoczę na papą krytą komórkę
mam już tego dość duszno mi
coraz trudniej się poruszam
przedzieram się pod stołem do łazienki za szafą
zapalam mleczno jaskrawe światło
po omacku wyszukuję odpowiedni flakonik
łykam pigułkę w kształcie najeżonej miny
ścianą wciekam pod kołdrę
robi się ciepło i przytulnie
odpływam w ogarniającą ciemność
zmniejszając się z każdym skurczem serca
wreszcie zapadam w błogi niebyt
na jak długo?