oneiros
Dodane przez Wiktor dnia 22.10.2008 09:20
wychodzę z popiołu, dobrze. po wojnie, po wielkich
stratach w obozie. po wyczerpaniu wszelkich zasobów

żołnierskiego farta. wychodzę i śnię stygnące lufy.
kochany pamiętniczku, rozliczanie się nie ma sensu

dopóki jest wtorek wieczorem i polska. właściwie
jedenasta to środek nocy, więc dopóki są noce. powracam

znikąd, bo nigdzie się przecież nie wybierałem. daleka
podróż i walka - to były dziwne, psie sny. wyciągnąłem

kurek, ogarnąłem się wreszcie. zbieram łuski których
nie wystrzeliłem. układam je w zimne stosy. domem

rządzą przeciągi, więc wietrzę. wydmuchuję prochy
ze starych urn. żadnych umarłych. żadnego cienia

o którym bym nie wiedział, dobrze.