Oblicza miłości
Dodane przez kropek dnia 17.10.2008 05:44
Mówisz, że kochasz, Zaganiany i natchniony
bywasz strefą spokoju i miłości
w porach od zmierzchu do zmierzchu;
gdybyś bywał w domu porą obiadową,
zapewne dodać by trzeba do jadłospisu
jeden zmierzch więcej.
A ja, nie wiem. Nawet nie wątpię.
Nie mam czasu, mój radosny poranku;
nie stać mnie, dla nabrania rozpędu,
na bodaj jedną chwilę nieuwagi,
zbędnej rozterki i zastanowienia.
Nawyk pokoleń sprawcą,
który pozostawił ledwie cień roztargnienia
na zapudrowanym troską czole;
wtedy mówią, że widać tylko szklące się oczy.
Nikt nie powie o płaczu niemocy
i bezsilności. Czas przestępuje z nogi na nogę,
zmieniając zawsze stroje naszych podroślaków.
Wieczór, twój pierwszy zmierzch
przed zmierzchem nocy, najbardziej lubię.
Czytasz na głos poezje, opowiadasz baśnie dnia
a ja przebierając niezgrabnie palcami
po twym rozmierzwionym szczęściem torsie,
zapadam pamięcią we wczorajszym.
Po czym budzę się dzisiaj, jak co dnia.