gawęda
Dodane przez Wiktor dnia 14.10.2008 12:00
dobry początek opowieści: więc najpierw
były noce, coraz mniejsze. kurczyły się
drzwi, progi i schody domu. nie zużywaliśmy
dużo wody i światła jak zwykle. pewnie powoli
stawaliśmy się tak samo mali. jesienne chmury
odcięły nas od nieba - zwróciliśmy się więc
w stronę rozpędzonych gwiazd polskiego kina.
ich światło było mocne i nieprawdziwe. drżało
i prowadziło nas. musiałem pilnować wielu
nieważnych rzeczy, jak wszyscy mężczyźni -
niszczyć, bo w tym tkwiło nasze przetrwanie.
było tatuażem, który określał cele wypalonej
męskiej brygady. więc było przygotowywanie
pożywienia i wchłanianie go. zarabianie, potem
pozbywanie się pieniędzy - cykl destrukcji
i odnowienia. twarz w lustrze wciąż należała
do tego samego chłopca który budował z patyków
kosmiczną bazę i raz po raz zabijał kolegów
laserowym miotaczem. ale ten kraj się skończył,
przecedziłem go przez gorycz. wypadliśmy z niego
jak pisklęta. zostało wiele wybuchów i ścieżek
które zderzają się, tworząc nową, lepszą próżnię.