Myśli jesienne.
Dodane przez ElminCrudo dnia 04.10.2008 13:36
1.
Zrywają się ptaki, a kalendarze na minusie
drą bez opamiętania po krótkich dystansach.
Wiatr wypycha płytkie prześwity, zbiera
szarobure mantry i ciągnie w szczeliny.

Gęsto od byłych dat. Niedomagam na słowa, szarpię
przebłyski z pamięci. Czasem mięknę przy saszetkach.
Na bawełnianej nici wiszą fusy, wrzątek rozpuszcza
herbaciane treści do wysiorbania. A niech to...

Nadal nie umiem pić bezgłośnie i na chłodno
podchodzić do przesileń, tylko jednokierunkowo
równać do nocy, w absolutną całonoc.


2.
Podrasowane doskonałości martwych z natury obnoszą
kije w przełyku pod skąposzczerą wylewność. Po staremu
obejmę się sama za cenę natręctwa samooskarżeń,
nawet gdy uderzą pomieszaniem po jakim znowu zostanę

dziwolągiem,
bardziej niż jestem
faktycznie.


3.
Kwity, świstki, papierzyska...
Bieganina od drzwi do drzwi,
po doświadczenie, że nic nie musi być
takie oczywiste.

Mogło mi się tylko wydawać, że
jestem. Co z tego, że fizycznie jestem
i trudno temu zaprzeczyć, kiedy psuję
sobą powietrze w urzędach i biurach,
albo działam nerwotwórczo na panie
w oparach formalin z przepisów, w opałach, bo
tak bezczelnie, tak nie na miejscu pytam:
jak ma się w tym wszystkim sens?

Nie ujęta w rubryczki z pieczątkami,
bez potwierdzenia z opłatą skarbową,
wcale nie muszę istnieć.
Za to nieboszczyk odwrotnie...
O ile zapobiegawczo nie postarał się
skończyć na czas, to ustawowo
powinien wstawić się bezzwłocznie,
najlepiej osobiście i z dowodem...


Mam ochotę skopać tyłek niedowiarkom.
Za brak pojęcia jak dużo jest do zrobienia
po śmierci.


4.
Siąpienie i zaciekanie nabiera ciężaru.
Bywam w nawisach z mglistych czap,
blisko grudek i popiołów. Szeleszczę.

Bo druga jesień domyka porę grabienia i porządków.
W komórce leżakują owocowe dostatki z głębi ogródka.
Kilka starych korzeni odchodzi z sykiem, a dym sięga
po zmarszczone węgierki. Jeszcze to ściskanie, gdy w środku
fioletowego zapachu odkrywam pestki. W przepychu kolorów
wciąż trudno mi uwierzyć, że żółte plamy są skradzioną resztką
przedwczorajszej gorączki wymiatanej byle podmuchem.

Łażę przedzimowa i nijaka
w sfilcowanej kamizelce.
Zbita z osnów i pantałyków.

Mamroczę coś o grudniu, że przyjdzie... błądzić po pustym warsztacie,
obok telefonu ze skasowanym powitaniem, że ugrzęźnie... na progu,
pod murem niedogrzanym odgłosami systematycznie. I zgaśnie
w domu bez zapasów drewna, bez buzowania pieca... Za szybko
wynieśli spawarkę. Chaotycznie, w pośpiechu, rozkręcili prasę i...
Reszta przyłożona do gilotyny nabrała wymiaru rdzawej drobnicy.
Został szyld z młotkiem, jakby coś musiało wisieć dla formalności.

W otwartych drzwiach same zachody.
Zlatuje się chmara wron z kruczkami.
Pilnują przejęcia ruiny i opadania siły.



5.
Jak to będzie, kiedy wszystkie płoty zostaną tylko sąsiedzkie?
Komu spadną przyszłoroczne liście, komu przychyli cienia lipa?

Na górnym tarasie miał być zimowy ogród i miejsce na fontannę.
Poniżej sypialnia z małym tapczanem, ale wielkim biurkiem.
Miało być miejsce na wszystkie taborety i krzesła, na rozsuwany stół...
Grusza rodziłaby ogromne klapsy, agresty bordowiałyby do woli.
Przecież tutaj po łukach wciąż pnie się różane szaleństwo i pąsowieje
nad rabarbarem... No właśnie, co zrobią z rabarbarem, z bzem?
Czy ktoś będzie pamiętał jak mają się sprawy z chochołami,
o zrobieniu budki dla szpaka, żeby trzymał staż przy czereśni?
Przygarną czy wygonią koty... Zostawią czy zburzą spiżarnię...
Muszę pościągać sznurki w suszarni, spalić je raz na zawsze.
Chyba upatrzę sobie piórko cukrówki i ozdobię nim kaszkiet.
Tak na szczęście. Wyjdę w czapce i z podniesioną głową...

Jak to będzie, kiedy wszystkie płoty wokół zrobią się obce?
Brakuje mi wyobraźni do takich powrotów,
do widzenia siebie utykającej pod furtką.

6.
Jeszcze mam prawie swój dom,
w miejscu, które nadal nazywam
moim miastem.

Może nigdy nie było inaczej...
Po drodze od z nic donikąd
wszędzie jesteśmy tymczasowo.
Niekompletni, chwilowi, wędrowni.
Złożeni w klucz papierowych żurawi.

Czas zerwać się... O własnych kleksach
przez zmięte kartki podążyć za innymi
w atramentową czeluść nieba.






Zielona Góra 03-10-2008