o Filmach z ograniczoną odpowiedzialnością
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00


Dłuższych scen nie rejestruję. Co innego momenty,
ukłucia czułą szpilką w sam środek głowy. Jak w serialu
telewizyjnym, gdzie każdy bohater ma swoją historię,
i drażni nas nią w sposób dramatycznie przekonujący.

My natomiast w ułamku sekundy musimy rozszyfrować
zagadkowe spojrzenie don domingo, aby nie zatracić
wykluwającego się w bólach wątku. To jednak trwa
zbyt krótko aby w pełni rozwikłać skomplikowaną
zagadkę rodziny Luizy i Fernandeza. Nazbyt krótko,

aby dociec ostateczności w relacjach pomiędzy członkami
domu kochanego hose horse. Nawet oczekiwany blok
powtórkowy nie wystarcza aby przegryźć się przez zawiłą
strukturę problematyki dzisiejszego odcinka. Sen

nie przychodzi więc łatwo. Pozostaje niedosyt i niepewność,
czy aby na pewno don dżjowani nie skłamał, gdy argumentował
skierowaną do Luizy prośbę o papier toaletowy ? I co to
za mroczna tajemnica nie pozwala nikomu wyjawić
Hose Horse Mari jego, (bądź jej) czwartego imienia ?