Wiersz do odebrania osobiście
Dodane przez vigilante dnia 27.07.2008 06:55
Te pejzaże są skuteczne, wjeżdżam
rozdelektowana nieskoszoną trawą,
która wreszcie pachnie sobą cały rok,
uchwytnym urokiem bocianich gniazd
i wszystkim innym z tego rodzaju,
o czym spisałam już w pośpiechu.
Bo czy prędki początek może być
falstartem? U mnie zaczyna jeszcze,
długo przed odbiciem. Jesteś moim
wynalazkiem, wyjątkowym okazem,
myślę, rozważając każdą sztukę
mijanego bractwa z pobliskiego lasu.
Jadę i pozornie widuję się z nim,
codziennie jak gdyby powtarzał się
tym razem. Granica jest, widzę,
przecież otwarta i pusta, uleżana
w polu, tkwi. I ani żywego, ani ducha
nie uda się tu zaczepić. Czekam mimo
wszystko i mimo nic, które przyjdzie.
Nagłość z chmarą wzburzy się i buchnie,
wydreszczy, rozgradzi, rozbłyska.
Wstań, trzeba uciekać, słyszę, nawet
gdyby miał to być leśny autobus
z szalonym szoferem za sterem,
który prowadzi się z prądem wyobraźni.
Albo może zwyczajne nosze, które
przeniosą nas dwie już, ponad dym.
Ta jazda jest legalna. Nas nie ma,
ubywa jeszcze jedno oko, paradując
nad nami. Wstań i przewróć się,
a może wyczujesz to lepiej albo wcale.