Błędne skały
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00


Szarość
poniżej modrości

Jak kora mózgowa

Komplikująca się
od natchnień wiatru

Z barierkami
z barwnymi tropami
pamięci

Wokół olśnienie
lżejsze od myśli

Wołamy po imieniu
nasze góry
błękitne jagnięta
stłoczone wzdłuż horyzontu

I Karkonosze
bezkamienne
poczęte właśnie
w widmie światła

Bywałem wyżej
nigdy tak wysoko
nigdy tak daleko
nie spojrzałem

Najbliższy człowiek
jest najwyższym
wzniesieniem na Ziemi

Cień serca
wyjaśnia prawdę

Całą drogę słyszałem
oddech góry
wędrującej ze mną

Ten świat zaczyna się
od niej

Od niej
nabiera znaczenia

Nigdy nie był
wart tyle

Świat jest miłością

Malowany srebrnymi
pędzelkami traw
przebiegający w jelenim
porożu osadzający się
w kamiennej księdze

Głazy lekko
przysiadły na wierzchołkach
lasów powstrzymywane
przed ucieczką w niebo
odblaskiem gwiazdy

Tak jaskrawo
Ziemia się staje
od piękna

Wszelki ciężar
istnieje by dotykać
niedotykalnego

Ciała istnieją
dla bezcielesności

Jak dwojgiem źrenic patrzy
przez nas jedność

W niebiosach
zrasta się dojrzałe
jabłko

Zorza przepływa
wciąż z dłoni do dłoni
uratowana przed upadkiem
poza widnokrąg


Błędne Skały, 29 lipca 1995 r.