Poranek, dzień ósmy
Dodane przez Karolina Kułakowska dnia 24.06.2008 20:34
Kurz i stęchlizna. Na piecu
z garnka wychodzą mieszkańcy
i po kolei czyszczą nogi.
Już nic więcej nie chce, patrzy w sufit.
Ma siedemdziesiąt lat, kości w głowie
i mięso na talerzu.
Przez okno rozpływają się latarnie, a
z dachu spada sopel i rozbija
głowę młodej kobiecie z sąsiedztwa.
Miało być głośno, na każdej stacji,
w łóżkach. Zawsze i wszędzie
na wysokim poziomie.
Po kolacji szeroko otwiera usta.