Do ścian przybity; szaty nie boją się wilka
Dodane przez Piotr Paschke dnia 21.06.2008 06:20
Co przyniosę, ja, poeta mocnej kawy,
czy też stwórca ciasnej furtki, dzięki której
można nie tkwić całe życie z kompleksem idioty?

Co powitam w lapidarności języka, dyżurującego
nad tym, czy coś jest wart w pionie i w poziomie?

Bo i cóż przyniosą poetyce perfekcyjne fusy,
ofiarne kozły języka niskie tak, jak lato,
uszczelniane wibracją, odczytaną już dawno
jako votum nieufności?

Po raz enty używam, (nieświadomie i przewrotnie),
nietrwałej bieli ścian;
mój nacjonalizm nie szuka już szpary do Europy.
Cóż zatem przyniosę ja, bezsilny piasek w zębach,
kantorek okna, co nie boi się Boga,
kłamliwy landszaft, co ku ścianie wrasta
niczym faza kolejnego, nieudanego kłamstwa?

Próbuję spojrzeć poprzez ściany.

A ta garść fusów, mistyki, dobroci i regionu
co buduje na ogniu zbyt proste konstrukcje -
już u progu gniazd odemkniętym skrzydłem.

Więc na oścież filet z podróży sentymentalnej,
lekko szalony układ patyczków wielkiej emigracji:

bo nowe łachmany cesarza
już tak panicznie nie boją się wilka.


Piotr Paschke