prasowana fotografia
Dodane przez czart dnia 27.05.2008 19:39
siadłem obok golema, byliśmy mali i wielcy tylko na ławce,
średnio wypadaliśmy na podwórzowym szlaku, wypalaliśmy glinę,
puste fajki z kopru, pustka potrzebna - oczyszcza z bałaganu;
babka w strączkowych włosach niczym genesis obejścia, gadała,
plotła dziadka z drewnianą rączką, ziemniaczanym oczkiem,
gazetą i słoikiem do którego spadały ważki i obwisłe policzki.
dolatywał zapach - bo jego zlekceważyć nie można - domu,
tak jakby kaszlał tynkiem, trzciną, stygnącą duszą żelazka,
krochmalem z kartoflanej mąki, witkami wyganianej miotły,
codziennie odmienianym bogiem w bukowych koralikach.
nasycony i niemal słyszalny jak znośny chichot myszy.
teraz głaszczę babkę mokrą dłonią po glinianych włosach,
z każdym miękkim ruchem robię ją na bardziej łyso, modnie,
przesuwam się po pełgającym spojrzeniu na zdrewniały kikut,
przygładzam pieszczotliwie uniesione głowy ostrych zadr,
a gdy wracam wbijają się w palce i rosną jak suche drzewa.
w odpowiedzi trzymany w ręku dziadek przygryza ząbek.